Dominika Dudek
Dane epidemiologiczne wskazują, iż mężczyźni chorują na depresję bez mała dwukrotnie rzadziej niż kobiety. Dotyczy to w zasadzie wszystkich grup wiekowych, poza małymi dziećmi, przed okresem pokwitania, u których depresja – generalnie rzadka – występuje częściej u chłopców. Pojawia się pytanie, czy to biologia chroni mężczyzn przed chorobą? A może ta ochrona jest tylko pozorna? Może męska depresja jest często niezauważona, nierozpoznana i zlekceważona?
Badania pokazują, że głębokie zespoły depresyjne, o ciężkim endogennym obrazie klinicznym, czy zaburzenia afektywne dwubiegunowe – te najcięższe, typu I, dotykają równie często obu płci. Zatem u kobiet dominują diagnozy choroby afektywnej dwubiegunowej typu II oraz epizodów depresyjnych umiarkowanych i łagodnych, o wyraźnym komponencie psychogennym.
Oczywiście, nie można całkiem pominąć przyczyn biologicznych – to kobiety zmagają się z okołoporodowymi zaburzeniami nastroju czy przedmiesiączkową dysforią. Nie wydaje się jednak, aby te stany determinowały tak wyraźną przewagę depresji u płci pięknej. Podobnie jak nie wydaje się, aby testosteron skutecznie ochraniał mężczyzn przed zaburzeniami depresyjnymi.
Chłopaki nie płaczą
Nie można pozwolić sobie na refleksję na temat męskiej depresji bez odniesienia się do stereotypów i wzorców kulturowych. „Prawdziwy mężczyzna nigdy nie płacze”, „mażesz się jak baba”, „bądź facetem i nie użalaj się nad sobą” – jakże często mężczyźni borykający się z zaburzeniami depresyjnymi słyszą takie słowa. Jak bardzo takie przekonania przeszkadzają w poszukiwaniu pomocy, opóźniają diagnostykę i podjęcie adekwatnego leczenia? Jak bardzo wstydliwym problemem bywa męska depresja?
Stereotyp „silnego mężczyzny” kształtowany jest od najmłodszych lat i widoczny jest w historii większości kultur. Myśliwy, wojownik, głowa rodziny, musi być twardy i odporny na ból, nie wolno mu okazywać strachu i słabości. Aby stać się pełnoprawnym mężczyzną chłopiec musi poddać się nierzadko bolesnemu i wymagającemu odwagi rytuałowi inicjacyjnemu. Rytuał obejmuje często fizyczne uszkodzenie ciała w wyniku okaleczenia (np. przypalanie języka, okaleczenie penisa, wycinanie na skórze wzorów symbolizujących męską siłę), bicia czy walki. Na przykład w plemieniu aborygenów Mardudjara chłopak w wieku 10-12 lat musi usunąć jeden przedni ząb, a jego przegroda nosowa zostaje przebita. Kolejnym elementem inicjacji jest obrzezanie, po którym chłopak musi połknąć swój napletek. Kiedy penis zagoi się po obrzezaniu, następuje druga część rytuału. Penis jest podcinany od spodu i chłopak krwawi do ognia. To ma nauczyć nowego mężczyznę tego, co doświadcza kobieta. Innym przykładem są rytuały w plemieniu Matausa z Papui Nowej Gwinei. Chłopcu przed wejściem w dorosłość na początek wkłada się dwa drewniane kije do przełyku, w celu wywołania wymiotów, aż do opróżnienia żołądka. Następnie do nosa wkłada się ostrą trzcinę, by wywołać krwawienie. Na koniec nacina się język chłopaka. Tego typy przykłady można mnożyć. Odniesione rany są powodem dumy, symbolem przeobrażenia się, dowodem, że chłopiec jest godny bycia mężczyzną.
Życie to walka
W naszym społeczeństwie młody człowiek nie musi stawać twarzą w twarz z lwem, ani przechodzić prób wytrzymałości na ból. Jednak już od dzieciństwa, w procesie wychowania, chłopców uczy się niezależności i aktywności, jednocześnie blokując rozwój zachowań wyrażających słabość, bezradność, nadmierną emocjonalność. Dziewczętom pozwala się na okazywanie uczuć i kultywowanie więzi, natomiast u chłopców wspiera się asertywność, waleczność, a nawet agresywność, przy równoczesnym hamowaniu nieskrępowanego wyrażania emocji oraz umiejętności tworzenia i podtrzymywania głębokich relacji.W toku socjalizacjichłopcy nagradzani są za aktywność, uczy się ich jak radzić sobie z problemami. Życie mężczyzny jest ciągłym współzawodnictwem, walką o zachowanie niezależności i uniknięcie niepowodzenia. Musi on stale udowadniać, że jest godny uznania go za męskiego. Prawdziwy mężczyzna nie może być zbyt wrażliwy, powinien przechodzić do porządku dziennego nad cierpieniem. Jeśli sie załamie pod jego ciężarem, odczuje to jako hańbę, podobnie mogą to odebrać osoby z jego otoczenia. Zatem bycie pokonanym przez własne emocje, smutki czy lęki, to już całkowita katastrofa – depresja zabiera nie tylko męską siłę, ale i konfrontuje z pogardzaną kobiecą emocjonalnością.
Trudności z sięganiem po pomoc
Zatem wstyd chorowania na depresję przeważa nieraz nad potrzebą uzyskania fachowej porady. Wiadomo, iż mężczyźni rzadziej zwracają się o pomoc, zgłaszają mniejszą ilość objawów (co może prowadzić do błędu diagnostycznego i niedoszacowania powagi problemu), a po ustąpieniu depresji chcą jak najszybciej zapomnieć o tym bolesnym doświadczeniu, co powoduje, że gdy są badani retrospektywnie, wspominane przez nich symptomy chorobowe nie spełniają kryteriów diagnostycznych epizodu depresyjnego. Sami klinicyści, nawet ci doświadczeni, są bardziej skłonni rozpoznawać zaburzenia natury psychicznej, emocjonalnej u kobiet niż u mężczyzn. Z drugiej strony, u depresyjnych mężczyzn częstszym zjawiskiem jest nadużywanie alkoholu i innych substancji, maskujące stan depresyjny, co implikuje diagnozę szkodliwego używania bądź uzależnienia od substancji, z pominięciem problemu zaburzeń nastroju.
Różnice w obrazie klinicznym
Należy pamiętać, że obraz epizodu depresyjnego u mężczyzn może być odmienny od typowej depresji prezentowanej przez kobiety. Depresja u mężczyzn często przybiera maskę ataków agresji, wrogości, drażliwości. Nasilają się konflikty z otoczeniem, występują zaburzenia seksualne, dodatkowo obniżające samoocenę, narastają problemy z wypełnianiem obowiązków zawodowych.
Depresyjny mężczyzna zapada się w sobie, odsuwa od bliskich, wycofuje albo broniąc się przed własnymi emocjami rani innych, ucieka w zachowania autodestrukcyjne, w tym i te najgorsze – samobójcze. Często pojawia się aleksytymia, czyli niezdolność do rozumienia, wyrażania i nazywania emocji. Tu powraca kwestia niedoszacowania częstości zjawiska męskiej depresji. Wszak wymienione powyżej objawy nie mieszczą się w spisie symptomów zgodnie z powszechnie przyjętymi systemami klasyfikacyjnymi.
Czy istnieje męska depresja?
Czy zatem istnieje „męska depresja”? Skłaniałabym się raczej do określenia „depresja u mężczyzny” – zaburzenie psychiczne podobnie ciężkie i bolesne jak u kobiet, którego odmienności zdają się być swego rodzaju artefaktem uwarunkowanym kulturowo i pokłosiem pielęgnowanych stereotypów. Psychiatra powinien nie tylko prawidłowo dobrać leki, które przyniosą poprawę, ale i kształtować myślenie swojego pacjenta, pomóc mu uporać się z tą „hańbą bycia jak baba”.
Mężczyzna w kryzysie, mężczyzna w rozpaczy, mężczyzna słaby, smutny, wylękniony, nadwrażliwy nie przestaje być „prawdziwym mężczyzną” – wszak depresja jest również prawdą o człowieku i to w znacznie większym stopniu niż maska macho odnoszącego nieustannie sukcesy, prężącego bicepsy i pokazującego w olśniewającym uśmiechu białe zęby. Co więcej, mężczyzna, który ma odwagę zdjąć maskę, stanąć twarzą w twarz ze swoimi demonami, przyznać się do problemów i pozwolić sobie pomóc jest prawdziwym męskim wojownikiem, fighterem i ma szansę wyjść jako zwycięzca.
Szersze omówienie problemu depresji u mężczyzn znajduje się w książce „Psychiatria pod Krawatem” (red: Dominika Dudek i Joanna Rymaszewska).
20.04.2016
Zdjęcia w serwisie: www.stock.chroma.pl, www.123rf.com, archiwa autorów i redakcji