Błażej Kmieciak
| Zakład Prawa Medycznego Uniwersytetu Medycznego w Łodzi, Fundacja Wsparcia Psychospołecznego w Łodzi
Postęp medycyny jest zaskakujący. Zaskakujące jest jednak także, że leczenie dzieci z zaburzeniami psychicznymi pozostaje nadal skompilowanym wyzwaniem nie tylko dla lekarzy, ale również dla społeczeństwa.
Obraz
Pod koniec 2014r. oraz na początku 2015r. media obszernie informowały opinię publiczną o zdarzeniach, jakie miały miejsce w kilku polskich oddziałach psychiatrii dziecięcej i młodzieżowej. Wpierw – pod koniec listopada ub. r. – Rzecznik Praw Pacjenta ogłosił wyniki swoich badań. Wynikało z nich, że „Nawet 80 proc. małych pacjentów szpitali psychiatrycznych nie powinno się tam znaleźć – alarmuje rzecznik praw pacjenta. Części pozbywają się ośrodki wychowawcze. Do tego dochodzą fatalne warunki i jedzenie, kary i zamykanie na kilka lat.” – o czym donosił na swoich łamach Dziennik Gazeta Prawna. Następnie, m. in. redakcja telewizyjnej „Panoramy” relacjonowała, iż na początku 2013r. zmarła 13 letnia Karina. Jak donosiła ww. redakcja: „13-latka, którą rodzice przywieźli do szpitala z bólem głowy, trafiła na oddział psychiatryczny. Tam przywiązano ją pasami do łóżka. Karina nie leżała na nim jednak długo, bo wkrótce zmarła. Według rodziców, wszystko przez złą diagnozę lekarzy, którzy zamiast twierdzić, że dziewczynka jest pobudzona, powinni ustalić przyczynę bólu.” Jak się okazało dziewczynka została prawdopodobnie źle zdiagnozowana. Jej agresywne zachowania wynikały nie z psychozy, lecz z drastycznie podwyższonego poziomu amoniaku w organizmie.
Temat błędnych diagnoz, a przede wszystkim niewłaściwego sposobu prowadzenia terapii pojawił się także w Łodzi. Kilkoro rodziców dzieci leczonych na terenie Klinik iii Psychiatrii Młodzieżowej oskarżyło placówkę o nienależytą opiekę nad pacjentami, co zaskutkowało, przede wszystkim „falą”, samookaleczeń.
Inny oddział
Opisane powyżej przykłady z całą pewnością mogą zaskakiwać, dziwić, a przede wszystkim szokować. Dotyczą one bowiem szczególnego rodzaju sytuacji leczenia osób małoletnich w miejscu, które z mocy prawa posiada możliwość podjęcia wobec pacjenta działań przymusowych. To właśnie owe działania wydaje się, iż nierzadko stanowią główny punkt społecznego zainteresowania. Stan ten niestety powoduje, że inne istotne elementy w podobnych sytuacjach mogą zostać pominięte. Analizując bowiem przedstawione powyżej doniesienia medialne, warto zastanowić się: Czy problemy w nich opisane dotyczą w istocie psychiatrii dziecięcej?
Pierwszy z przykładów – komunikat Rzecznika Praw Pacjenta – z niezrozumiałych względów odnosi się do liczby 80% pacjentów oddziałów psychiatrycznych, którzy rzekomo nie powinni być leczeni w podobnych miejscach. Gdyby podobne twierdzenie było prawdziwe, wówczas należy uznać, iż ponad 3/4 wszelkich hospitalizacji pedopsychiatrycznych posiada nieuzasadniony charakter. Idąc tym tropem należy dodać, że większość podobnych placówek winna być zamknięta, gdyż nie ma podstaw epidemiologicznych do ich funkcjonowania. Pojawia się ponadto dodatkowa wątpliwość: Czemu od kilku już lat, m. in. Rzecznik Praw Dziecka wskazuje na konieczność dokonania zmian systemowych zmierzających do zwiększenia się liczby psychiatrów dziecięcych pracujących na terenie Polski? Z całą pewnością dostrzec można poważny problem w liczbie dzieci, jakie do omawianych placówek kierowane są z ośrodków, opiekuńczych, wychowawczych lub resocjalizacyjnych. Psychiatra dziecięcy widząc w izbie przyjęć, iż dziecko znajduje się w stanie wymagającym leczenia szpitalnego podejmuje (po konsultacji z rodzicem/opiekunem prawnym) decyzję o przyjęciu pacjenta do oddziału. W podobnej sytuacji lekarz nie może postąpić inaczej.
To właśnie podobna sytuacja była przyczyną przyjęcia 13 letniej Kariny do szpitala. Pierwsze zdanie, jakie ukazane zostało w powyższym kontekście na stronach TVP Info brzmi:
„13-latka zmarła po gehennie na oddziale psychiatrycznym. A przyjechała do szpitala z bólem głowy”. Wspomniany „ból głowy” oraz prawdopodobna przyczyna śmierci nie wynikały jednak z działań lub zaniechań dziecięcych psychiatrów. Prawdą jest, że dziewczynka nagle trafiła do oddziału. To prawda również, że była unieruchomiona. Racje mają jednak przedstawiciele władz szpitala psychiatrycznego wskazujący, iż to ustawa o ochrono zdrowia psychicznego nakazuje personelowi m. in. unieruchomienie pacjenta, w chwili, której zagrażać może on własnemu życiu lub życiu i zdrowi innych pacjentów.
Szczególna troska
Analizując ostatnią z wyżej ukazanych spraw (dotyczących sytuacji w Łodzi) dojść można do wniosku, iż łączy ona dwie wcześniej ukazane sytuacje. Z jednej strony odnosi się ona do silnych zaburzeń zachowania, jakie dostrzegane są u części młodych pacjentów. Z drugiej perspektywy wskazuje na specyfikę oddziału psychiatrii dziecięcej oraz młodzieżowej, specyfikę, która wyraźnie wskazuje, iż w podobnych placówkach równie istotne, jak leczenie, jest również wychowanie, a niekiedy także resocjalizacja.
W łódzkiej sprawie główny zarzut, jaki postawili rodzice omawianej psychiatrycznej placówce dotyczy „nienależytego sposobu opieki nad pacjentami”. Zdaniem opiekunów dzieci, to właśnie podobne zaniedbania doprowadziły do stanu, w którym to ich dzieci, wręcz „zaraziły się” skłonnością do samookaleczeń. Ponadto dodano, że personel nie sprawuje należytej opieki nad pacjentami: pacjenci mogą rzekomo wnosić niebezpieczne przedmioty, narkotyki, papierosy itd. W tym miejscu pojawia się problem. Personel chcąc bowiem kontrolować pacjentów, stale podejmuje swoje działania na granicy zasad dotyczących ochrony praw pacjenta. Prawdą jest, iż pacjenci wnoszą np. na oddział żyletki. Czy jednak personel ma prawo przeszukać osobiste rzeczy pacjenta, czy może zajrzeć do toalety, gdy pacjent się tam znajduje (podejrzewając, ze pali np. papierosy)?
Prawdą jest również, iż pacjenci samookaleczają się w oddziale. Część z nich uczy się podobnych działań od innych pacjentów. Warto jednak zwrócić uwagę, że w oddziałach psychiatrii dziecięcej i młodzieżowej przebywają nie tylko pacjenci, u których podejrzewa się np. autyzm, wczesną psychozę lub zaburzenia afektywne. Do podobnych placówek trafiają również osoby z zaburzeniami zachowania, młodzi pacjenci uzależnieni, osoby z zaburzeniami adaptacyjnymi itd. Wobec podobnej grupy pacjentów podejmowane są codziennie nie tylko działania lecznicze, ale również resocjalizacyjne. Ponadto podobnych zaburzeń nie da się „anulować” po przez podanie określonej substancji. Personel oddziałów psychiatrii młodzieżowej codziennie stawiany jest tym samym w sytuacjach zbliżonych, bądź takich samych, jak te obserwowane w pogotowiach opiekuńczych lub ośrodkach wychowawczych.
Nie ulega najmniejszej wątpliwości, że przedstawione przez media sytuacje młodych pacjentów wymagają szczególnej analizy. Analiza ta musi jednak uwzględniać kontekst. Musi brać pod uwagę, specyfikę pacjentów, jacy poddawani są terapii. Musi wskazywać ponadto konkretne możliwość rozwiązania problemu. Bez wzięcia pod uwagę podobnych elementów, każda relacja medialna dotycząca psychiatrii będzie wyłącznie sensacyjnym prezentowaniem rzeczywistości całkowicie pomijającym dobro młodych pacjentów, którzy na co dzień podejmują walkę z „trudem istnienia”.
Zdjęcia w serwisie: www.stock.chroma.pl, www.123rf.com, archiwa autorów i redakcji