Z Marcinem Wojnarem rozmawiał Tomasz Szafrański
T.Sz.: W styczniu tego roku opublikowano raport „Schizofrenia – perspektywa społeczna. Sytuacja w Polsce”. Raport został opracowany pod redakcją prof. Andrzeja Kiejny, dr Patryka Piotrowskiego i doc. Tomasza Adamowskiego. Jakie jest znaczenie tego raportu dla przeciętnego psychiatry?
Marcin Wojnar: Na całym świecie wszelkie planowanie opieki zdrowotnej – struktur, placówek, personelu, rodzaju opieki i oczywiście planowanie wydatków – zaczyna się od źródeł, czyli opracowuje się badania, które identyfikują potrzeby, pokazują ile osób jest chorych, jakich świadczeń potrzebują i jakie wydatki można w związku z tym przewidzieć. To jest jedna część – dotycząca kosztów bezpośrednich. Ale mierzy się również koszty pośrednie, czyli na przykład te koszty, które w przypadku schizofrenii, uzależnień, zaburzeń afektywnych powoduje inwalidyzacja pacjenta i utrata przez niego produktywności. Te wszystkie dane są znane dla większości rozwiniętych krajów. Tymczasem w naszym kraju, nawet jeżeli mieliśmy jakieś informacje, na przykład dotyczące kosztów pośrednich i bezpośrednich uzależnień, to nie przekładały się one na planowanie i prowadzenie polityki zdrowotnej. Zatem odpowiadając na pytanie – publikacja tego raportu to moim zdaniem krok w dobrym kierunku i sygnał, że zaczynamy nadrabiać zaległości. W przypadku schizofrenii to jest pierwszy tego typu raport w naszym kraju, dobrze przygotowany metodologicznie i dlatego może być nieocenionym źródłem wiedzy zarówno dla praktyków jak i dla polityków, którzy planują i finansują politykę zdrowotną.
T.SZ.: Jakie są twoim zdaniem najważniejsze informacje, które zawarto w raporcie?
M.W.: Sądzę, że bardzo ważne jest uświadomienie sobie, jak duże koszty wiążą się nie tylko z leczeniem samej choroby, ale z jej konsekwencjami. Raport pokazał, że koszty związane z utratą produktywności, niezdolnością do pracy (940 mln złotych w 2010 roku) przewyższają łączne koszty leczenia wydatkowane przez NFZ (446 mln złotych) i refundacji leków Możemy przypuszczać, że bardziej efektywne leczenie pozwoliłoby na znaczące zmniejszenie kosztów pośrednich choroby. Ale żeby to osiągnąć, trzeba więcej zainwestować w leczenie środowiskowe i rehabilitację.
T.SZ.: Na rencie z powodu schizofrenii są 102 tysiące osób!
M.W.: Wszyscy wiemy, że schizofrenia jest inwalidyzującą choroba, ale to faktycznie bardzo duża liczba.
T.SZ.: Raport zwraca uwagę na fakt, że ¾ osób traci pracę w ciągu pierwszych pięciu lat choroby. Po upływie tego czasu od momentu postawienia rozpoznania odsetek osób, które pracują na etacie wynosi jedynie 11%. Rodzi się pytanie jak temu efektywnie przeciwdziałać?
M.W.: Przede wszystkim musimy pamiętać o skutecznym leczeniu i zapobieganiu nawrotom choroby. To one są jednym z głównych czynników powodujących utratę pracy. Myślę, że trzeba tutaj zwrócić uwagę na fakt, że przez wiele lat mieliśmy problemy z dostępem do nowoczesnego leczenia farmakologicznego. Przypomnijmy sobie jak trzeba było się nagimnastykować, aby przepisać pacjentowi lek przeciwpsychotyczny drugiej generacji – trzeba było za każdym razem wykazać, że pacjent ma „schizofrenię lekooporną”. Obecnie nadal mamy ten kłopot – aby włączyć nowoczesny lek o przedłużonym działaniu musimy z kolei wykazać „uporczywy brak współpracy”. W związku z tym część pacjentów nie ma dostępu do potencjalnie najlepszej dla nich terapii.
T.SZ.: Paradoksalnie prawdopodobnie tacy, u których te leki mogłyby przynieść najlepsze efekty.
M.W.: Oczywiście. Kwestia braku współpracy jest ważna, ale przecież pojawia się często już na samym początku terapii. Efekty leczenia schizofrenii są rozłożone na miesiące, na lata. Każde odstawienie leków doustnych podważa to, co żeśmy osiągnęli, zwiększa ryzyko nawrotu. Dlatego wszystkie metody poprawiające współpracę mogą się przełożyć na lepszą efektywność leczenia. W tym kontekście możliwość stosowania leków o przedłużonym działaniu dla pacjentów ma kolosalne znaczenie. Perspektywa refundowania tych leków od początku terapii mogłaby aktywniej wpływać na poprawę współpracy w leczeniu.
T.SZ.: Szansa na wyleczenie jest tym większa im dłużej trwa branie leków?
M.W.: W przypadku schizofrenii nie mamy wątpliwości, że największe ryzyko nawrotu wiąże się z przerwaniem leczenia. Ale brak współpracy i utrudniony dostęp do leków to tylko jedno źródło problemów. Drugim, może nawet ważniejszym, jest spory defi cyt, jeśli chodzi o świadczenia w zakresie pozaszpitalnej opieki psychiatrycznej – czyli nie tylko niedostatek służb środowiskowych, ale również zwykłej opieki ambulatoryjnej. Średni czas oczekiwania na wizytę to często wiele długich tygodni. Ponadto brakuje świadczeń psychiatrycznych, które umożliwiałyby pacjentom nabycie nowych umiejętności zawodowych czy powrót na rynek pracy w warunkach mniej lub bardziej chronionych. Niestety wielu pacjentów i wiele rodzin jest pozostawionych samym sobie.
T.SZ.: Zwracasz uwagę na niesłychanie ważną kwestię – my w gruncie rzeczy nie mamy pełnej wiedzy, nie monitorujemy jakości opieki medycznej nad osobami chorymi na schizofrenię. Czas oczekiwania na wizytę to jeden z podstawowych parametrów, który powinien być monitorowany i który powinien na przykład sygnalizować konieczność rozszerzenie oferty leczniczej.
M.W.: Tak, tylko że my wciąż mamy za mało psychiatrów, kształcimy za mało rezydentów, więc czasami nawet jeśli poradnia chciałaby kogoś zatrudnić, to nie ma chętnych do pracy.
T.SZ.: Myślisz, że praca z chorymi na schizofrenię jest atrakcyjna dla wykształconych specjalistów?
M.W.: W ostatnich latach można zaobserwować taki trend, że jest coraz mniej osób, które chciałyby pracować na „dużej psychiatrii”. Zdecydowanie więcej wybiera tę łatwiejszą i przyjemniejszą pracę ambulatoryjną, najczęściej „prywatnie”.
T.SZ.: Trudno się dziwić, praca w sektorze publicznym nie jest atrakcyjna fi nansowo.
M.W.: Sądzę, że nie chodzi tylko o kwestie fi nansowe, chodzi także o nieefektywną organizację, szereg dodatkowych obciążeń.
T.SZ.: Czy uważasz, że ten raport dotarł do polityków, do opinii publicznej?
M.W.: Ufam, że zaczyna docierać. Między innymi dzięki temu, że o tym mówimy, że pokazujemy nasze rodzime dane. Mam równocześnie jednak ogromne obawy, czy decydenci, którzy o tym usłyszą, nawet zobaczą te liczby, zareagują w taki sposób, który przełoży się na zwiększenie finansowania skutecznego leczenia schizofrenii.
T.SZ.: Miejmy nadzieję, że w tym wypadku się mylisz. Bardzo dziękujemy za rozmowę.
_
Marcin Wojnar jest profesorem psychiatrii Kierownikiem Katedry i Kliniki Psychiatrii Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego, do jego głównych zainteresowań badawczych należą uzależnienia, genetyczne podłoże zaburzeń psychicznych oraz zaburzenia kontroli impulsów.
19/10/2014
Zdjęcia w serwisie: www.stock.chroma.pl, www.123rf.com, archiwa autorów i redakcji